Творчество Лесной Мавки - страница 46
Pewno, ponieważ ty sama?
* * *
Jestem piolun-trawa.
Gorzecz mi na ustach,
gorzecz mi na słowach.
Jestem piolun-trawa.
Ponad stepem jęk mój
wiatrem ogłuszony.
Cienkie gorzkie źdźbielko
wiatrem przełamlione.
Bolem urodziona
łza, jak piolun, gorzka
w śiwu ziemiu spadnie.
Jestem piolun-trawa.
* * *
Poezje, błogosłow mój los.
Błogosłowieństwo twoje — miecz i rana.
Niech ja upadu, ale zaraz wstanu.
Poezje, błogosłow mój los.
* * *
Tak często ranie mi spoirzenie krzywe
i słowa zły przebiją mi jak strzały.
Ja proszę was, ja was błagam o żalu.
Nie zabijajcie mojich snów dziecinnych!
Mój dzień niedługi.
I ja pragną dobra
tym nawet, kto pocelie w mi, bezbronny.
Sergej Jesienin
* * *
Ja ostatni poeta na wsi.
Skromny w pieśniach klonówy most.
O młodoście mojej dośpiewa
pożegnalna msza śiwysh brzoz.
się dopalie złotawym ogniem
świeca — ciało to ciepły wosk.
I księżyca drewniany zegar
mnie dwanaście prochrypie w noc.
Na ścieżku niebieskiego pola
wkrótce wyjdzie żelazny zwierze.
Żyto jasne, słońcem wspojone,
pod okruętnym kiełem zemrze.
Grube, cudze, nie żywe dłonie,
już nie żyją pieśni i czary.
Tylko kłosy zostali, konie,
płakać o gospodarzewi starem.
Czarny wiatr tylko pije rdżenia,
mszu żałobnu odprawie łos.
Wkrótce, wkrótce zegar drewniany
mnie dwanaście prochrypie w noc.
POLSKIE WIERSZE
PORA SREBRNYCH DESZCZOW
(z tomu)
Wladislawie Miloslawskiej
Mojim polskim przyjaciolam Anie, Marzanie, Silwekowi
Pamięci Jana Boleslawa Ożoga
* * *
Nastanie pora srebrnych deszczow.
Nastanie pora czystej wody
I czystego, jak źrodła, słowa,
prawdziwiego, niezłego słowa,
prawdziwiego, niezłego serca.
Nastanie pora srebrnych deszczow
na biały dzień, na Zwiastowanie.
I czarna noc już zgubi śiły.
I nikt nie będzie mieć kamieniu,
kamieniu, żeby zabić brata.
I nikt nie będzie chcieć kamieniu
dać żebrakowi zamiast chleba.
Nastanie pora srebrnych deszczow.
Ja wierzę w to,
ja tego czekam!
* * *
Pierwsza zima bez ciebie
śniegem w okna zastuka,
nie tym białym, łagodnym —
gorzkim śniegem zmartwienia.
Pierwsza zima bez ciebie.
Płacze ziemia bez ciebie!
W lesie cicho і tęskno.
Czarny sosny w żałobie,
rzeka lodu nie złamie,
zlego lodu rozłąki.
Pierwsza zima bez ciebie! —
serce bolem odpowie.
Ścieżka w śiwiej zawieje
chce usłyszeć twoji kroki.
* * *
Mam wilcku krew
і duszu wilcku,
na Dzikiem Wzgordze urodziona.
Ale z bezbronnym sercem przyjszla
na bol і smutek — w ludzki dom.
Gdy umiera noc
Się boję chwily, gdy umiera noc
і gdy na zbładłym niebie gwiazdy, niby
na cichiem brzegu białe śłepe ryby,
jakimś złym bolem wypędzone z wod.
Się boję!
Bo ja wiem, że nie powrocić
umarłej nocy і umarłych łat.
Zostało śiwym wilkiem wyć mnie z bolu,
pobiegć szałonej dalej w dzikie pole,
bo wstaje dzień, jak moj prawdziwy kat.
Zarys
Na podworko z gołąbami
słońce sypie promiennie, jak ziarno…
Gorzecz dnia na wargach.
(Lipiec 2009, Warka. Jeden z pierwszych polskich wierszow)
* * *
Szukałą czarny kwiat,
że wszystkie drzwi odmyka.
Wiem ziemi pieśń і płacz —
nie wiem ludzkich językow.
Kiedyś z nieba spadła
moja młoda gwiazda —
czy w gorzkich ziołach się chowa,
czy w jaskołczem gniazdku?
Szukam tego kwiatu
w dzikiem smutnem polu.
Szukam mojej gwiazdy,
aż mnie oczy boli.
Do jaskołki mowim,
do stokrotki wołam.
Tylko już do ludzi
więcej nic nie mowim.
Więcej nic nie mowim,
drogi swej nie powiem.
* * *
Nad Czarnym Stawem wschodzi jasna noc,
zagłąda gwiazda do mojego okna.
Niech będzie nam nie tęskno, nie samotno.
Jak młody wilk, nad lasem woła już księżyc.
Czas leczy bol. Tu zostam żyć w spokoju.
I lepiej nie pamiętać już, że gdzieś
jest inne życie — і ta dawnia wieś,
gdzie krzyż moj na cmentarzy stoi.
* * *
Spalone skrzydła
o niebie prosi.
Wołać do Boga
czy staćie mnie głosu…
Trzyma mi ziemia,
życie mi trzyma.
Wierzę — odejszła
zła ciężka zima.
Brzoza złamana
znow już zielona.
Poznali niebo
skrzydła spalone.
Srebrny deszcz
Srebrny deszcz u okien śpiewa,
naboso po trawie biega.
Młoda wiosna. Usmiech nieba.
Srebrny deszcz — jak list od ciebie.
Jak borowka w lesie pachnie!